poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 14

              Witam, kochani. Wracam po ponad rocznej przerwie. Szablon bloga został zmieniony; poprawki wprowadzone... Ciekawe czy ktoś jeszcze tutaj jest :P Rozdziały mam gotowe od ponad roku, ale napisane są w zeszycie. Obecnie są tam jeszcze 4 rozdział (do 18 włącznie). Nie będę ich poprawiać; wstawię je takie jakie są xd Mój styl pisania obecnie się różni od tego co jest na tym blogu. Najświeższą historię możecie przeczytać na Harry Potter – Superheroes. Dzięki jednej zajebistej osóbce zmobilizowałam się i wróciłam na tego bloga, a mowa tutaj o ZuziRusher!!! Rozdział specjalnie dla Ciebie! Jeśli będzie ktoś jeszcze zainteresowany czytaniem tej historii to wrócę do dodawanie rozdziałów regularnie. Tymczasem... Pewnie nie pamiętacie, co się wydarzyło w poprzednim rozdziale... zalecam więc przeczytanie go jeszcze raz. Proszę: Rozdział 13  . Dobra... to byłoby na tyle :D Zapraszam do czytania i komentowania.

___________________________________________

Rozdział 14 
"If Only You" 
—Kate—


        Spałam sobie smacznie, gdy usłyszałam jakieś głosy. Otworzyłam jedno oko. I co zauważyłam? Logan i Carlos przyglądali się jak to ja i Kendall śpimy sobie przytuleni. Krzyknęłam przerażona ich widokiem. Kendall się obudził przestraszony moim krzykiem. Usiadłam szybko i przetarłam oczy. Mój nocny towarzysz zrobił to samo. Spojrzeliśmy po sobie zdezorientowani.

— Widać... noc się udała. — zaczął Carlos patrząc znacząco na Logana. 
— Carlos, ty debilu! Jesteśmy w ubraniach! — krzyknął Schmidt, gdy ogarnął co myślą jego koledzy. 
— Och... — zmieszał się latynos. 
— A u Was też było nie najgorzej... — powiedziałam. 
— O czy ty mówisz? — zapytał Logan.
— Wczoraj wieczorem nie było z wami kontaktu. — popatrzyli na niego zdziwieni. — Tak się upiliście. — dodał Schmidt.
— Ale my nie spaliśmy w jednym łóżku! — mówił z wyrzutem Logan. 
— A kto wie... — zaśmiałam się. 
— Co?! — oburzył się Carlos. 
— Nie, no. Żartuję. — rzekłam szybko.
— A wy spaliście! – mówił Henderson.
— No... — rozpoczął powoli Kend. — I co?
— I... no... — jąkał się Carlos. — W jednym łóżku. No chcemy...
— Trzeba im wytłumaczyć. — powiedziałam.
— To dajesz. — odparł Kendall przecierając jeszcze raz oczy.
— Wczoraj, gdy zaliczyliście zgon, nie mogliśmy się  z wami porozumieć. Później jakimś cudem przenieśliście się do pokoi gościnnych. No i my położyliśmy się razem.
— To Kendall nie mógł się przespać na kanapie? — zaproponował Logan.
— Nie! — powiedziałam stanowczo.
— Dlaczego?
— Bo to jego łóżko, nie?
— To dlaczego ty nie mogłaś spać na kanapie? — Logan nie dawał za wygarnę.
— Masz w domu gościa i ten ktoś ma spać na kanapie? — odpowiedział mu Kendall pytaniem na pytanie.
— To lepiej razem w łóżku. — powiedział z ironią w głosie Henderson.
— Dobra... A co Wam do tego? — zapytałam podirytowana.
— To raczej dziwne.
— Boże, Logan. Chcesz prawdy? Proszę bardzo! — wstałam z łóżka. Kendall popatrzył na mnie z pytaniem w oczach: "Co ty robisz?". Podeszłam do nich. Byłam wściekła.
— A więc prawda... — mruknął Carlos. Miałam już plan.
— Tak. To bez owijania w bawełnę. Spaliśmy ze sobą w jednym łóżku i było cudownie. Kendall był cudowny, on potrafi zadbać o dziewczynę.
— Czy ty chcesz powiedzieć, że...
— Tak! Uprawialiśmy seks. A teraz wynocha! — krzyknęłam. Po chwili zaniosłam się śmiechem. Kendall wybałuszył oczy. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się i wróciłam.
Kendall nadal siedział z taką samą miną, jak wchodziłam do łazienki.
— Ej! No już! Przestań! — powiedziałam. Milczał.
— Ech, zabawiłam się, a teraz idę się tłumaczyć... Najpierw tobie — podeszłam do niego i usiadłam na łóżku. — Powiedziałam tak, aby sobie poszli. — uśmiechnęłam się zadziornie.
—Oj! Ty niegrzeczna! — zaśmiał się.
— Wiem. — przytuliłam go. — To teraz idę na dół.
— Czekaj! Ja też pójdę.
— Taką miałam nadzieję. — uśmiechnęłam się do niego.

          Gdy zeszliśmy na dół chłopcy siedzieli przy stole. Logan, gdy tylko nas zobaczył podszedł do Kendalla.

— Jak mogłeś?! Przecież wiesz...
— Kate, proszę wytłumacz im, bo zaraz mi się oberwie za nic. — zażartował Schmidt.
— Jak mogłaś się przespać Z NIM?
— Logan, Boże! Nabrałam Was! — krzyknęłam. Miałam już dość Logana na dzisiaj. — Nie przespałam się z Kendallem. — warknęłam.
— Słuchaj, po co to całe przedstawienie?
— Żebyście dali sobie spokój! Jejku... spaliśmy w tym jednym cholernym łóżku i tyle, a po za tym jesteśmy dorośli.
— Ok. Ja jadę do domu. Logan, choć! — powiedział Carlos.
— No to pa. — powiedziałam. Chłopaki doszli do drzwi, gdy mi się coś przypomniało. — Czekaj! A któryś z was mógłby podrzucić mnie do domu? — zapytałam.
— Nie trzeba... —odezwał się Schmidt zasłaniając mi dłonią usta. — Tylko bez gryzienia.
— Co ty znowu kombinujesz? — zapytałam, gdy zostaliśmy sami.
— Ja Cię odwiozę, a po za tym nie wypuszczę Cię bez śniadania.
— Ok. O co chodziło Loganowi? O to, że ty wiesz... jak mogłeś... i tak dalej?
— Chciałbym Ci powiedzieć, ale nie mogę.


   


PRZEBUDOWA

UWAGA!!!
PRZEBUDOWA NA BLOGU TRWA. NOWY ROZDZIAŁ OKOŁO 21-22 13 LIPCA 2015 ROKU. 
PRZEPRASZAM ZA UTRUDNIENIA.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 13

       Po 10 minutach poddałam się. W tym czasie Logan i Carlos
przetransportowali się do pokoi gościnnych.
- Poddaje się! -- powiedziałam zmęczona.
- Ok, ja też. -- wstał, gdyż oboje leżeliśmy na podłodze, podał mi rękę po czym wziął mnie na ręce. 
- Ej!! Co ty robisz?!
- A co ?!
- Nie udawaj głupiego!
- Nic... Nie bój się i proszę .. nie krzycz. -- posłuchałam go . 
Zaniósł mnie do swojej sypialni. Trochę mnie to zdziwiło. Położył mnie na łóżku. Podniosłam się do pozycji siedzącej. 
- Jest 23:30. Prześpij się, a o 2:30 pojedziemy po Jamesa.
- A ty? -- zapytałam
- Lecę na dół? Na kanapę.
- No to ja będę spała w twoim łóżku, a ty na kanapie?
- Noooo... -- chyba nie zrozumiał.
- Kłaść mi się tu już. -- wskazałam na miejsce obok mnie.
- Dobrze. -- podniósł ręce w geście poddania.
-Teraz masz wybór.
- Jaki?
- To dziwnie zabrzmi ..., ale śpisz ze mną czy sam? -- zdziwił się
- Z tobą. -- uśmiechnął się
- No i jest git. -- przykryłam się kocem, on także. 
Ustawił budzik na 2.00 . Kilka razy się przekręcałam, aż wpadłam na Kendalla. Ten już spał... Przytuliłam się do jego torsu i usnęłam. Nie wiem dlaczego tak szybko.. Obudził mnie budzik. Kendall go szybko wyłączył, a ja nadal leżałam tak jak wcześniej. Tylko zapytałam:
- Jest już 2? -- zaspanym głosem
- Tja, trzeba wstawać... -- nagle szybko otworzyłam oczy; przyglądał mi się, bo nadal byłam do niego przytulona. Oderwałam się szybko. Poprawiłam włosy.
-Przepraszam .. no wiesz .. -- przerwał mi
- Nie ma za co. Miło było .. Ale teraz musimy wstawać. -- podniósł się.
- Na prawdę nie ma za co? 
- Tak, bo za co> Za to, że się do mnie przytuliłaś? 
- No... - powiedziałam niepewnie.
- Fajnie było i... ciepło. -- zaśmiał się.
- Okey. -- także się zaśmiałam.
Ogarnęłam się po czy, wyjechaliśmy po Jamesa.
- Wiesz, co jest dziwne? -- zaczęłam.
- Co?
- Spałam 2 godz. a jestem wyspana.
- Serio?! Ja też. -- zaśmiał się.
- Heh.
- Nigdy to się nie wyjaśni... -- powiedział tajemniczym głosem.
Dojechaliśmy na lotnisko Przez telefon ustaliliśmy z Jamesem, gdzie czekamy... O 3:03 wsiadł do samochodu.
- Hejka. -- przywitał się.
- Witaj, wagarowiczu. - zaśmiałam się.
- Oj, tam! -- machnął ręką.
- Dobrze, że jesteś, stary! -- powiedział Schmidt
- Ale mi się chce spać. Jutro mamy wolne?
- Tak.
- To odeśpię.
- Jasne. -- zaśmiałam się z Kendem.
James nie wiedział i co nam chodzi. Odwieźliśmy go do domu. Gdy poprosiłam po to samo Kendalla. Ten odpowiedział mi, że nie. Że mam jechać do niego. W końcu uległam. Weszliśmy do domu, gdy było już grubo po 4. Byłam strasznie zmęczona. Ledwo szłam. Widząc to Kendall kolejny raz wziął mnie na ręcepo czym położył na swoim łóżku. Tym razem nie krzyczałam, ani nic.
*MOgę się położyć obok ciebie? -- szepnął mi do ucha.
- Przecież to twoje łóżko, więc się połóż.- Dobrze. -- pocałował mnie policzek, uśmiechnęłam się.
Położył się obok; po kilku minutach, to on się do mnie przytulił. 
-Śpisz? -- szepnął mi do ucha.
Byłam strasznie zmęczona, więc nic mi nie przeszkadzało.
- Może... -- szepnęłam, poczułam się zbliżoną twarz do mojej.
- Dobranoc. -- szepnął, po czym pocałował mnie w policzek.
- Dobranoc. -- odpowiedziałam, po czym zasnęłam.

*_* Oczami Halston *_*

   Wracałam właśnie z imprezy. Wiem, że nie powinnam, ale dość dużo wypiłam i prowadziłam. Czułam, że zamykają mi się oczy. Jechałam bardzo szybko... Nie zauważyłam... jak jedzie na mnie z nad przeciwka tir. Nie miałam gdzie uciec, ani czasu na tę ucieczkę. I stało się.. Poczułam straszny ból w klatce piersiowej i zapach paliwa. Nic więcej, odleciałam.

*_* Oczami Jamesa *_*

   Położyłem się do łóżka, ale nie mogłem usnąć. Rozmyślałem o tym jak bardzo mnie skrzywdziła. Znowu poczułem ten ból... Ból zdrady ..


__________________

Przepraszam za tak długą nieobecność ;) 
Kilka gifów na przeprosiny no i rozdział :P
















niedziela, 26 stycznia 2014

Imagin - część I

Hej! Tak, to ja... nowa autorka bloga! Jestem Martyna, kocham Logan'a. Dodam mojego pierwszego imagina.

Dziekuję Mary część 1
Nina wpadła do mojego pokoju jak bomba zegarowa. Od razu powiedziała około 100 słów. Mówiła trochę za szybko, więc kiedy ochłonęła kazałam jej powiedzieć wszystko od nowa. Zaczęła trochę innym tonem:
- No więc: Mary ta z gimnazjum.... Pamiętasz?
- Pamiętam. Co w związku z tym?
- Znalazła mnie na facebook'u. Napisała do mnie, czy nie chciałabym się z nią spotkać.
- Na serio? Nie widziałam jej ze sto lat.
- Daj skończyć. Odpowiedziałam, że spoko. Powiedziała, że tęskni za nami. Wczoraj, po szkole poszłam do "Madison Caffe". Kupiłam sobie kawkę i zadzwoniłam do Mary. Powiedziała, że za 15 minut będzie.
- Mhm. Mów dalej...
- Czekałam na nią. Napisała mi, że jednak nie uda jej się dotrzeć do mnie i spotkamy się kiedy indziej. Troszkę się wkurzyłam, ale co tam. Już wstałam, by założyć kurtkę.... i wtedy wszedł on.
- Kto? - Nina nie mówiła nic od jakiś 15 sekund. Siedziała z głową w chmurach.
- No kto? - zaczęła mnie denerwować.
- Aaaa. Już mówię. Chłopak ma na imię Kendall. Jest cudny.
- Ale jak się poznaliście?
- Podszedł do mnie i spytał, czy może się dosiąść. Oczywiście mu pozwoliłam. Rozmawialiśmy. Boże, jaki on jest słodki. Ma takie śliczne oczy. Jest hokeistą. Ma świnkę....
- Czekaj,czekaj. Taką normalną świnię?
- Miniaturkę. Yuma. Słodziak... No ale nie słodszy od właściciela.
- Czyli na początku nawijałaś tylko o Kendallu?
- Tak. Spotykamy się jutro. Powiedziałam, że przyjdę z przyjaciółką, a on....
- STOP!!! Co powiedziałaś? Ja nie idę na waszą randkę !
- To nie do końca randka. Idziesz! On też z kimś przyjdzie.... Powiedziałam Ci wszystko, do jutra. - wstała i pocałowała mnie w policzek.
- Cześć. Pamiętaj o sprawdzianie! -powiedziałam, ale już wyszła.
Po jej wyjściu odrobiłam lekcje. Sporo tego było. Uczyłam się na sprawdzian z historii, kiedy przyszedł mi SMS:
"Ubierz się ładnie Kendall i jego kumpel przyjdą po nas zaraz po szkole. Buziaki ;*"
odpisałam:
"Mamy teraz egzaminy. Nie wiem czy moi rodzice się zgodzą."
Nina:
"Dasz radę ich przekonać. Liczę na ciebie."
Ja:
"Nawet nie wiesz, jak mnie wkurzasz!"
Nina:
"Wiem. :* :P"
Na tym skończyła się rozmowa. Poszłam na kolację. Mama i tata siedzieli już przy stole.
- Mmm... Zrobiłaś naleśniki mamo. Mamy nutellę? - Powiedziałam milutkim głosem.
- Już jest na stole, Katie. - odpowiedział na moje pytanie tata.
- Dzięki
Usiadłam przy stole, posmarowałam swoje naleśniki... Zaczęłam rozmowę z rodzicami na temat mojego spotkania z Niną, Kendallem i Tym jego kolegą. Liczyłam się z ich zdaniem. Nie ujęłam tego jednak tak dosłownie. Nazwałam Kendalla i jego kolegę kolegami z klasy. Nie pozwolili by mi, gdybym powiedziała, że Kendall to nowy kolega Niny. Powiedziałam, że z testu z historii będzie na pewno 5. Chyba to pomogło.
Mogłam wrócić później do domu. Dokończyłam naukę z historii i poszłam się myć. Napełniłam wannę, wlałam swój ulubiony - czekoladowy żel i relaksowałam się. Po kąpieli migiem wskoczyłam do łóżka. Śniło mi się nasze spotkanie.
Zegarek dzwonił o ósmej. Szybko doprowadziłam się do porządku. Lubiłam zaczynać piątek. Był inny niż wszystkie dni tygodnia. Uczesałam włosy w zgrabny koczek, pomalowałam sobie rzęsy i włożyłam na siebie sukienkę od taty. Była skromna, ale śliczna. Sięgała mi do kolan. Uwielbiałam ją nosić, lecz zakładałam ją na wyjątkowe okazje. Nie wiem czemu uznałam to spotkanie za takie ważne. Trampki, o dziwo pasowały do tej sukienki. Miałam jedną parę butów na obcasie. Wysokie buty to dla mnie horror. Postanowiłam, że nie będę ich w ogóle nosić. Spakowałam torbę i zeszłam na dół. Tata czekał na mnie, by zawieźć mnie do szkoły. Kiedy mnie zobaczył spytał jedynie:
-Dlaczego tak ładnie się ubrałaś?
- To z radości, że już piątek. - odpowiedziałam żartobliwie.
Tata uśmiechnął się. Wsiedliśmy do samochodu i zawiózł mnie do szkoły.
Nina czekała na mnie przed wejściem. Założyła śliczną kieckę, lekko podwyższone buty i żakiet. Podkręciła włosy i upięła je na bok. Kiedy na siebie spojrzałyśmy:
- Jeju. Jaka śliczna jesteś. Gdybyś tylko założyła jakieś szpileczki.
- NIGDY ! Ty tez ładnie wyglądasz. Chodźmy już.
Weszłyśmy do szkoły. Mnóstwo ludzi patrzyło się na nas. Nina szła strasznie pewnie, szturchając mnie i mówiąc: "Katie, odwagi!"
Pierwszą lekcją była przyroda. Kiedy znalazłyśmy się na korytarzu przy sali przyrodniczej, usiadłyśmy na ławce.
- Mogłyśmy zostawić torby w szafce, a wziąć same książki od przyrody.... - zaczęła rozmowę Nina.
- W sumie to tak. Jesteś pewna, że to spotkanie aktualne?
- Tak. Kendall i Logan będą czekać w parku.
- Logan? Do tej pory nie mówiłaś jak ma na imię.
- Sama nie wiedziałam. Kendi napisał mi to wczoraj.
- Kendi? - chciało mi się śmiać.
- Masz coś do tego?
- To trochę śmieszne.
- Trudno - odpysknęła Nin.
- Sorki... Nie chciałam Cię urazić.
- Daruj sobie, Katie. Daruj.
Zadzwonił dzwonek. Chciałam ją jeszcze raz przeprosić, ale już poszła. Usiadłyśmy w ławkach. Zaczęła się lekcja. Całą lekcje zastanawiałam się, kiedy Nina przestanie się fochać. Zleciało 5 godzin. Nadeszła ostatnia - Szósta lekcja. Nina poszła schować rzeczy do szafki. Poszłam zaraz za nią. Moja szafka była obok jej szafki. Widziałam minę mojej kumpeli, nie była taka jak zawsze. Nin nie uśmiechała się, wręcz przeciwnie. Jej twarz ogarnął jakiś okropny grymas. Podeszłam do niej i zaczęłam rozmowę:
- Przy "Kendim" też będziesz miała taką minę? Obraziłaś się o zupełną błahostkę.
- Może nazwijmy to tak: Moja przyjaciółka Katie, która zawsze mnie wspiera wkurzyła mnie. Ale, że zawsze mnie wspiera, to jej wybaczam.
- Och, jak się cieszę. Dobra chodź. Jeszcze tylko fizyka.
- No, niech będzie tylko.

Koniec pierwszej części. 
Piszcie jak się podoba. ;*
Tyna

Nowa autorka

Kochani od dzisiaj na blogu będzie nie tylko opowiadanie, ale także imaginy! Jak mówi tytuł posta mamy nową autorkę i to właśnie ona będzie pisać imaginy dla was. Powitajcie ją gorąco. Będzie się podpisywać Tyna! Ja nadal będę się podpisywać Alex . Dzięki temu posty będą częściej. Komentujcie :* Rushers wierzymy w was ;)

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 12

   Tamci byli już nieźle wstawieni.
- Kate! - usłyszałam, że mnie woła.
- Tak. - krzyknęłam
- Choć!
- Idę.
- Ty widzisz o co ja ? - zapytał
- OMG! - zdziwiłam się, gdyż chłopaki leżeli na podłodze, a koło ich 5 pustych butelek po piwie - Zgon!
- Nie ma z nimi kontaktu.
- I nawet wujek Kendall nie da rady. - zaśmiałam się 
- No... no... - udał, że się smuci
- Nie smutaj ... - zaśmiałam się
- Musi mnie ktoś pocieszyć. - popatrzył na mnie wymownie. Podeszłam do niego.
- Kendall jest super! Kendall jest piękny. Kendall da radę. Wystarczy?
- Hahaha - zaśmiał się sarkastycznie - Ktoś dzwoni?
- Tak, na moim skypie. - podzeszliśmy do laptopa - To James!
- Hej - powiedział brunet
- Jak miło cię widzieć - odezwał się Schmidt
- Mi też miło ... wmm.. was ... razem ... widzieć - zaśmiał się, a my spojrzeliśmy po sobie.
- Kiedy wracasz? - zapytałam po chwili
- Dzisiaj.
- A tak dokładniej? - dopytywałam się 
- Zaraz mam samolot. W LA powinienem być o 3 w nocy.
- Oł.. późno. - powiedział blondyn
- Troszkę ... - dopowiedział Maslow
- A może cię odbierzemy z lotniska? - zaproponował Kendall
- Na serio?!
- No jasne. - powiedziałam
- To do zobaczenia.
- Pa!
- Pojedziesz ze mną po Jamesa? - zapytał
- Tak.
- Bo wiesz nie zapytałem cię wcześniej.
- Nic nie szkodzi, już jest 18.
- Szybko zleciało, a szczególnie dla nich - wskazał na Logana i Carlosa, którzy nadal leżeli na podłodze.
- O tak.. - westchnęłam
- No... Wysłałaś już do Johna ? 
- Ah.. Tak. Już oddaję ci laptopa.
- Spokojnie, nie o to mi chodziło. - złapał mnie za rękę tym samym uniemożliwiając mi zamknięcie stron, które miałam otwarte
- O której wyjedziemy po Jamesa? - próbowałam zmienić temat.
- O 3 ma być na lotnisku. To nie wiem... o 2.30 - nadal nie puszczał mojej ręki
- Trudno będzie do 2.30 wytrzymać tak siedząc i nic nie robiąc/
- A kto powiedział, że nic nie będziemy robić? - puścił moją rękę
- Co masz na myśli?
- Idziemy na spacer?
- Jasne, możemy. A oni? - wskazał na dwa zgony na podłodze.
- Zamknie się ich - zaśmiał się
- No to idziemy.
Po 15 minutach byliśmy już w pobliskim parku. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Nawet nie zauważyłam jak zrobiło się późno.
- Wiesz, że już jest 22? - zapytałam mojego towarzysza
- Serio?! No tak, jest już ciemno. - zaśmiałam się.
- No co ty nie powiesz?! - śmiałam się - Trzeba zobaczyć, czy domu nie rozwalili.
- O ... tak .. Dawaj szybko! - złapałam go za rękę i popędziliśmy w stronę domu.
Po 8 minutach staliśmy pod drzwiami.
- Szybciej się nie dało? - zapytał
- Ale co ? - udawałam głupią
- Umieram .. - dyszał
- Nie jest, aż tak źle.
- No nie, jest bardzo źle - otworzył drzwi . Obejrzeliśmy się po domu. Wszystko na swoim miejscu. Logan i Carlos dalej spali.
- To ja tu ledwo co żyję, a oni sobie śpią - usiadł sobie na krześle
- Dałeś radę - śmiałam się
- Nie ładnie się śmiać z cierpiącego - powiedział po czym zaczął mnie łaskotać.
- Poddaje się - powiedziałam zmęczona
- Ok, ja też. - wstał z podłogi, gdyż oboje tam leżeliśmy ze śmiechu...


_____________________-

Oto jeden z moich ulubionych rozdziałów ;) Podoba wam się ? - proszę skomentuj. Dla ciebie to nic, ale dla mnie to coś WIELKIEGO. Dzięki za prawie 1k wyświetleń :*








niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 11 - część II


   - Internet ci nie działa. - powiedziałam 
- Serio ?! - zdziwił się nachylił się nade mną i sprawdzał coś. Dziwnie się czułam. Oparłam się o niego. Czując to uśmiechnął się .
- Nie mam pojęcia, o co mu (internetowi, przyp. aut.) chodzi.
- A gdzie masz ruter ? - zapytałam
- No właśnie... Emmm... Tutaj koło telewizora.
- Patrz odłączony - wskazałam na przewód 
- A to dziwne, może chłopakom się nudziło. Zaraz będzie ci działał.
- Okey. Mam pytanie - usiadł przy laptopie, ja stałam za nim - Jak chłopaki zamierzają wrócić do domu ? - odwrócił się do mnie 
- Bo wujek Kendall nie będzie pił i potem ich odwiezie - zaśmiał się
- Aaa.. wujek się zabawi w szofera ?
- Coś w tym stylu ... Jak zawsze.
- Jak zawsze ... No to prawda, przynajmniej co do mnie.
- Nie rozumiem ?
- Wozisz mnie do pracy i  do domu, no nie ?
- No..
- No właśnie to - wstał
- Nie zaczynaj! - przez okno zauważyłam, że chłopaki właśnie wrócili 
- Chłopaki już są - powiedziałam
- Już ?! Szybcy są. - uśmiechnęłam się, po czym dałam mu długiego całusa w policzek, zdziwił się trochę.
- Dzięki. - odpowiedziałam siadając do laptopa.
- Hejo, hejo! Jesteśmy! - krzyczał od progu Carlos.
- Słyszymy i widzimy- powiedziałam równie głośno.
Kendall przyciągnął sobie krzesło i usiadł koło mnie.
- Zakupoholicy, co kupiliście ? - zaśmiał się Schmidt.
- Nic dla ciebie. -  odpowiedział ze śmiechem Logan
- No właśnie - dodał Carlos
- A kit z wami!  - powiedział Kend i wrócił do wpatrywanie się we mnie.
Po godzinie rozmowy ze mną poszedł sprawdzić co u chłopaków. Tamci byli już nieźle wstawieni...

_____________________
Oto druga część ;) Dzięki za wyświetlenia i komentarz pod poprzednim rozdziałem - na prawdę motywuje! ;)
UWAGA! Postanowiłam, że co sobotę będą się pojawiać całe rozdziały, a czasami także w niedziele. 
Dodajcie mój blog do obserwowanych wtedy będziecie widzieć nowe rozdziały.