___________________________________________
Rozdział 14
"If Only You"
"If Only You"
—Kate—
Spałam sobie smacznie, gdy usłyszałam jakieś głosy. Otworzyłam jedno oko. I co zauważyłam? Logan i Carlos przyglądali się jak to ja i Kendall śpimy sobie przytuleni. Krzyknęłam przerażona ich widokiem. Kendall się obudził przestraszony moim krzykiem. Usiadłam szybko i przetarłam oczy. Mój nocny towarzysz zrobił to samo. Spojrzeliśmy po sobie zdezorientowani.
— Widać... noc się udała. — zaczął Carlos patrząc znacząco na Logana.
— Carlos, ty debilu! Jesteśmy w ubraniach! — krzyknął Schmidt, gdy ogarnął co myślą jego koledzy.
— Och... — zmieszał się latynos.
— A u Was też było nie najgorzej... — powiedziałam.
— O czy ty mówisz? — zapytał Logan.
— Wczoraj wieczorem nie było z wami kontaktu. — popatrzyli na niego zdziwieni. — Tak się upiliście. — dodał Schmidt.
— Ale my nie spaliśmy w jednym łóżku! — mówił z wyrzutem Logan.
— A kto wie... — zaśmiałam się.
— Co?! — oburzył się Carlos.
— Nie, no. Żartuję. — rzekłam szybko.
— A wy spaliście! – mówił Henderson.
— No... — rozpoczął powoli Kend. — I co?
— I... no... — jąkał się Carlos. — W jednym łóżku. No chcemy...
— Trzeba im wytłumaczyć. — powiedziałam.
— To dajesz. — odparł Kendall przecierając jeszcze raz oczy.
— Wczoraj, gdy zaliczyliście zgon, nie mogliśmy się z wami porozumieć. Później jakimś cudem przenieśliście się do pokoi gościnnych. No i my położyliśmy się razem.
— To Kendall nie mógł się przespać na kanapie? — zaproponował Logan.
— Nie! — powiedziałam stanowczo.
— Dlaczego?
— Bo to jego łóżko, nie?
— To dlaczego ty nie mogłaś spać na kanapie? — Logan nie dawał za wygarnę.
— Masz w domu gościa i ten ktoś ma spać na kanapie? — odpowiedział mu Kendall pytaniem na pytanie.
— To lepiej razem w łóżku. — powiedział z ironią w głosie Henderson.
— Dobra... A co Wam do tego? — zapytałam podirytowana.
— To raczej dziwne.
— Boże, Logan. Chcesz prawdy? Proszę bardzo! — wstałam z łóżka. Kendall popatrzył na mnie z pytaniem w oczach: "Co ty robisz?". Podeszłam do nich. Byłam wściekła.
— A więc prawda... — mruknął Carlos. Miałam już plan.
— Tak. To bez owijania w bawełnę. Spaliśmy ze sobą w jednym łóżku i było cudownie. Kendall był cudowny, on potrafi zadbać o dziewczynę.
— Czy ty chcesz powiedzieć, że...
— Tak! Uprawialiśmy seks. A teraz wynocha! — krzyknęłam. Po chwili zaniosłam się śmiechem. Kendall wybałuszył oczy. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się i wróciłam.
Kendall nadal siedział z taką samą miną, jak wchodziłam do łazienki.
— Ej! No już! Przestań! — powiedziałam. Milczał.
— Ech, zabawiłam się, a teraz idę się tłumaczyć... Najpierw tobie — podeszłam do niego i usiadłam na łóżku. — Powiedziałam tak, aby sobie poszli. — uśmiechnęłam się zadziornie.
—Oj! Ty niegrzeczna! — zaśmiał się.
— Wiem. — przytuliłam go. — To teraz idę na dół.
— Czekaj! Ja też pójdę.
— Taką miałam nadzieję. — uśmiechnęłam się do niego.
Gdy zeszliśmy na dół chłopcy siedzieli przy stole. Logan, gdy tylko nas zobaczył podszedł do Kendalla.
— Jak mogłeś?! Przecież wiesz...
— Kate, proszę wytłumacz im, bo zaraz mi się oberwie za nic. — zażartował Schmidt.
— Jak mogłaś się przespać Z NIM?
— Logan, Boże! Nabrałam Was! — krzyknęłam. Miałam już dość Logana na dzisiaj. — Nie przespałam się z Kendallem. — warknęłam.
— Słuchaj, po co to całe przedstawienie?
— Żebyście dali sobie spokój! Jejku... spaliśmy w tym jednym cholernym łóżku i tyle, a po za tym jesteśmy dorośli.
— Ok. Ja jadę do domu. Logan, choć! — powiedział Carlos.
— No to pa. — powiedziałam. Chłopaki doszli do drzwi, gdy mi się coś przypomniało. — Czekaj! A któryś z was mógłby podrzucić mnie do domu? — zapytałam.
— Nie trzeba... —odezwał się Schmidt zasłaniając mi dłonią usta. — Tylko bez gryzienia.
— Co ty znowu kombinujesz? — zapytałam, gdy zostaliśmy sami.
— Ja Cię odwiozę, a po za tym nie wypuszczę Cię bez śniadania.
— Ok. O co chodziło Loganowi? O to, że ty wiesz... jak mogłeś... i tak dalej?
— Chciałbym Ci powiedzieć, ale nie mogę.
— No... — rozpoczął powoli Kend. — I co?
— I... no... — jąkał się Carlos. — W jednym łóżku. No chcemy...
— Trzeba im wytłumaczyć. — powiedziałam.
— To dajesz. — odparł Kendall przecierając jeszcze raz oczy.
— Wczoraj, gdy zaliczyliście zgon, nie mogliśmy się z wami porozumieć. Później jakimś cudem przenieśliście się do pokoi gościnnych. No i my położyliśmy się razem.
— To Kendall nie mógł się przespać na kanapie? — zaproponował Logan.
— Nie! — powiedziałam stanowczo.
— Dlaczego?
— Bo to jego łóżko, nie?
— To dlaczego ty nie mogłaś spać na kanapie? — Logan nie dawał za wygarnę.
— Masz w domu gościa i ten ktoś ma spać na kanapie? — odpowiedział mu Kendall pytaniem na pytanie.
— To lepiej razem w łóżku. — powiedział z ironią w głosie Henderson.
— Dobra... A co Wam do tego? — zapytałam podirytowana.
— To raczej dziwne.
— Boże, Logan. Chcesz prawdy? Proszę bardzo! — wstałam z łóżka. Kendall popatrzył na mnie z pytaniem w oczach: "Co ty robisz?". Podeszłam do nich. Byłam wściekła.
— A więc prawda... — mruknął Carlos. Miałam już plan.
— Tak. To bez owijania w bawełnę. Spaliśmy ze sobą w jednym łóżku i było cudownie. Kendall był cudowny, on potrafi zadbać o dziewczynę.
— Czy ty chcesz powiedzieć, że...
— Tak! Uprawialiśmy seks. A teraz wynocha! — krzyknęłam. Po chwili zaniosłam się śmiechem. Kendall wybałuszył oczy. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się i wróciłam.
Kendall nadal siedział z taką samą miną, jak wchodziłam do łazienki.
— Ej! No już! Przestań! — powiedziałam. Milczał.
— Ech, zabawiłam się, a teraz idę się tłumaczyć... Najpierw tobie — podeszłam do niego i usiadłam na łóżku. — Powiedziałam tak, aby sobie poszli. — uśmiechnęłam się zadziornie.
—Oj! Ty niegrzeczna! — zaśmiał się.
— Wiem. — przytuliłam go. — To teraz idę na dół.
— Czekaj! Ja też pójdę.
— Taką miałam nadzieję. — uśmiechnęłam się do niego.
Gdy zeszliśmy na dół chłopcy siedzieli przy stole. Logan, gdy tylko nas zobaczył podszedł do Kendalla.
— Jak mogłeś?! Przecież wiesz...
— Kate, proszę wytłumacz im, bo zaraz mi się oberwie za nic. — zażartował Schmidt.
— Jak mogłaś się przespać Z NIM?
— Logan, Boże! Nabrałam Was! — krzyknęłam. Miałam już dość Logana na dzisiaj. — Nie przespałam się z Kendallem. — warknęłam.
— Słuchaj, po co to całe przedstawienie?
— Żebyście dali sobie spokój! Jejku... spaliśmy w tym jednym cholernym łóżku i tyle, a po za tym jesteśmy dorośli.
— Ok. Ja jadę do domu. Logan, choć! — powiedział Carlos.
— No to pa. — powiedziałam. Chłopaki doszli do drzwi, gdy mi się coś przypomniało. — Czekaj! A któryś z was mógłby podrzucić mnie do domu? — zapytałam.
— Nie trzeba... —odezwał się Schmidt zasłaniając mi dłonią usta. — Tylko bez gryzienia.
— Co ty znowu kombinujesz? — zapytałam, gdy zostaliśmy sami.
— Ja Cię odwiozę, a po za tym nie wypuszczę Cię bez śniadania.
— Ok. O co chodziło Loganowi? O to, że ty wiesz... jak mogłeś... i tak dalej?
— Chciałbym Ci powiedzieć, ale nie mogę.